
Pamiątkowy głaz upamiętniający cmentarz grzebalny
Duchy pojawiać się mają w najstarszym skrzydle budynku. Na krętej klatce schodowej ma straszyć "ktoś" (bo nikt nic więcej oprócz "duch" nie potrafi powiedzieć na jego temat). Owa zjawa miała kiedyś pogonić byłego dyrektora szkoły, pana Zombirta (podobno miał się potem przez dwa tygodnie w szkole nie pokazywać). W bibliotece natomiast widywano ducha dziewczynki. Kolejne zasłyszane opowieści mówią o stróżu, który odszedł z pracy ze strachu. Jego następca zabierał do pracy psa, który hasał sobie po budynku, zatrzymywał się natomiast przy małych drzwiach prowadzących do starego skrzydła. Tam piszczał i za nic w świecie nie chciał przejść. Mówi się także o damskiej łazience w starym skrzydle, gdzie światło samo nocą się zapala a okno samo otwiera. Podobno także dzwon w muzeum lubi sobie znienacka zadzwonić (jaki dzwon?).

Najstarsze skrzydło szkoły, widok od strony zachodniej
O duchach Małachowianki pisała pani Elzbieta Ciesielska - Zając pt. "Nici Iukundy, opowieści o duchach Małachowianki".
Duchy duchami, ale faktem jest, że dookoła szkoły jest pełno TRUPÓW.
Podobno podczas prac społeczno-porządkowych towarzyszących obchodom 800 szkoły odkryto kości. Jeden z absolwentów opisuje: moja między innymi moja klasa porządkowała taki "skwerek" a raczej puste miejsce po jakiejś kamieniczce naprzeciwko szkoły. I w to miejsce ciężarówki przywoziły ziemię spod wieży, wysypywały a my ją rozrzucaliśmy, żeby było równo i pięknie. No i przy którymś kursie wywrotka wyrzuca ziemię ... a z paki lecą czaszki, piszczele i inne ludzkie kosteczki ..... Oczywiście zaraz zaczęliśmy to oglądać, straszyć czaszkami itd. Nie pamiętam, czy ktoś z nauczycielstwa się o tym dowiedział czy nie .... ale sprawa przycichła. I ładnych kilka lat później, podczas restauracji kamieniczek na przeciwko szkoły robotnicy znowu pracowali na tym skwerku i znaleźli te kości. No i wtedy już ktoś kompetentny poinformował o tym odpowiednie organa .... i zaczęły się badania. Całą sprawę opisał Tygodnik Płocki ... nie wiem czy jeszcze wychodzi. Ogólna sensacja itd. Ponoć są to szkielety ofiar jakiejś epidemii z przed wieków i wszystkich zmarłych pochowano w wielkim dole pod wieżą.

Fragmenty fundamentów romańskiej absydy w Muzeum Szkoły
Pan Lech Jaskólski, kolejny absolwent szkoły dodaje: Tak się składa, że ostatni mój rok w podstawówce był pierwszym dla szkoły nr 11. W tym czasie szkoła nr 11 była na parterze, a na piętrze gościnnie ulokowano Małachowiankę. Był to rok 1962\1963. Od września 1963 chodziłem już na piętro do Małachowianki. Część lekcji odbywałą się także w starym skrzydle na Małachowskiego z wejściem do szkoły przez wiżę od strony ul. Piekarskiej. Na dole była szatnia i dalej klasy. Później wieżę zamknięto wejście zrobiono z boku. Zerwano podłogę we wieży, a pod nią ukazały się niezliczone ilości szkieletów ludzkich. Oczywiście każdy chciał być Hamletem i mieć swoją ... Po latach oceniam to inaczej. W tym czasie nad poziomem gruntu od strony obecnej sali gimnastycznej wykuto w ścianie otwór, w którym między ścianami ukryte były schody prowadzące na piętro do kaplicy z wyjściem zza ołtarza. Wszystko pokryte było szarobiałym pyłem. Oczywiście my zdobywcy w kapetkach i granatowych garniturkach prowadziliśmy tam swoje badania i cali zapyleni i umorusani grzecznie wracaliśmy do klas na lekcje. W tych latach trwała rozbudowa i przebudowa szkoły. Kolejne wspomnienia, tym razem pani Izabelli Walicht: Ja i moja przyjaciolka Lilka znalazlysmy czaszke. Mialam zaklad z dziewczynami, ze pierwsza bede miec 5 z histori. Jakos nikt tej 5-tki nie mogl zdobyc wtedy. Nie pomogly wertowania ksiazek biblioteki UW w Warszawie. Dopiero jak czaszke przynioslam na lekcje, a potem znaleziono szkielety i zaczely sie masowe wykopiska odkrywcze to wtedy dostalam 5-tke. Wygralam wszystkie zaklady.



Wieża z obserwatorium
Na koniec zostawiłem sobie dwie rzeczy.Audycję radiową o duchach Małachowianki pt. "Tu mówią wieki" Laboratorium Reportażu (gorąco polecam) jak również zastanawiający post pana Jaskólskiego: Odnosnie szkieletow, najbardziej nas intrygowaly malenkich dzieci. W klasztorze male dzieci? Skad? To byl problem!
Na marginesie - ich duchy pewnie byly najatywniejsze.
Od siebie tylko dodam, że moja polonistka również opowiadała o duchach Małachowianki. Ja się nie przyznam, żebym coś widział, co nie znaczy, że tak nie było.
Brakuje mi jakiegoś fajnego zakończenia tego posta, więc napiszę: koniec.
5 komentarzy:
pamiętam jak chcieliśmy iść nocować w Małachu:) i jak czytaliśmy książkę Ciesielskiej... a potem, przy nocy pełnej rozmów dotyczącej sprawy duchów, miało się aż łzy w oczach od przechodzących ciarek:)
kurna, ja tej książki pani Ciesielskiej-Zając na oczy nie widziałem. Czy to wogóle jeszcze można zdobyć w samym malachu?
w malachu mozna ja nabyc na bank.... sama widzialam ;)
ściągam audycję... po odsłuchaniu jeszcze tego wypowiem się :]
A więc jetsem aktualnie, całkowicie przypadkowo w posiadaniu tej książki. Dostałam ją w małachowskiej bibliotece.
Prześlij komentarz