czwartek, 23 października 2008

Natchnione nauki mistrza Naumatyzmu part III

Wiecie co mnie drażni u ludzi?
Dorastanie. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi mi o sam proces, nie chodzi mi wogóle o stronę biologiczną. Chodzi mi o umysł. Spieszę z wytłumaczeniem.

Większość z nas, ludzi powszechnie nazywanych 'dorosłymi', z rozrzewnieniem wspomina lata dzieciństwa. Niekończące się godziny zabaw, poprzez które iluzorycznie wcielaliśmy w życie nasze dziecięce marzenia. Dziewczynki chciały zostać aktorkami, piosenkarkami, tancerkami, modelkami, lekarkami, nawet paniami sklepowymi. Chłopcy marzyli by być strażakami, żołnierzami, kierowcami, pilotami, muzykami. Ja też tak marzyłem. Wszystko rzecz jasna ewoluowało, moje marzenia się zmieniały, to oczywiste. Ale mam wrażenie, że moje życie potoczyło się dotychczas zupełnie innym torem, niż życie moich kolegów z piaskownicy czy szkolnej ławy.
Drogi czytelniku, przypomnij sobie teraz swoje lata młodzieńcze (o ile masz je już za sobą). Ile razy rodzice powtarzali Ci "mógłbyś już dorosnąć" czy "spoważniej w końcu"? Do znudzenia, prawda? I chcąc, nie chcąc, nadchodzi taki moment, że rzeczywiście 'się dorasta' i 'się poważnieje'. Wtedy wchodzi się do elitarnego grona ludzi 'dorosłych', ludzi, którzy mają swoje sprawy, swoje problemy. Wraz z tym 'dorastaniem' i 'poważnieniem' zapominamy o naszych dziecięcych marzeniach, zaczynamy żyć tak, jak inni. Stajemy się kalką. 'Dorastanie' niezauważalnie wepchnęło nas w formę, jak u Gombrowicza. Jesteśmy modelowi, ponieważ nie zaskakujemy, ponieważ nie mamy indywidualności, mimo, iż nam się to wmawia. Mówimy to samo, myślimy to samo, tak samo jemy, śpimy, wydalamy, nosimy te same ubrania, słuchamy tej samej muzyki. Jesteśmy dumni, że w końcu udało nam się wyjść z tego błędu dzieciństwa, że udało nam się w końcu dorosnąć.
Czy to takie fajne?
Czas na przykład. Ja w dzieciństwie chciałem zostać muzykiem. Teraz mam 20 lat, kiedy ktoś pyta mnie, co chcę robić po studiach, odpowiadam: "Chcę zostać gwiazdą rocka". Wszyscy traktują to jak żart, bo jak człowiek młody, ale - bądź, co bądź - dorosły, może żyć takimi niepoważnymi i dziecinnymi marzeniami? A czym mam żyć, do cholery???? Nigdy nie marzyłem o pracy za biurkiem, 8 godzin dziennie przystawiania pieczątek i podliczania słupków. Marzyłem o przygodach, o muzyce, o fanach, o adrenalinie. Czy to jakiś wstyd? Nie. Jestem dumny, że cały czas żyję tymi dziecinnymi marzeniami. A ilu z nas już przegrało, bo o nich zapomniało?
To wszystko owocuje. Owocuje motywacją do działania. Motywacja do działania owocuje działaniem. Dalej jest z górki. Dlatego to JA jestem zadowolony z mojego dotychczasowego życia. Dlatego o mnie mówią, że jestem 'dzieckiem szczęścia', że mi się znów 'udało'.

Praca domowa dla Ciebie, Czytelniku: stań się znów dzieckiem. Przypomnij sobie, o czym marzyłeś w dzieciństwie. Zastanów się, czy zrealizowałeś marzenia. Jeśli tak, to pomyśl, czy dało Ci to szczęście. Jeśli nie, to zastanów się, czy da ci to satysfakcję. Jeśli tak, to pomyśl, czy masz jeszcze szansę owo marzenie zrealizować, czy już przegrałeś. Zrealizuj. Jeśli nie dasz rady, nie poddawaj się. Pamiętaj, że dzieci mają całe mnóstwo marzeń.
Wyzwól się z więzów dorosłości.





Po właściwym poście coś do przemyślenia:
Odnalezione na portalu gazeta.pl dnia 24 października o godzinie 2.08.

"Japonka aresztowana za zabójstwo wirtualnego męża


Wściekła z powodu rozwodu z wirtualnym mężem Japonka zalogowała się na jego konto w grze internetowej i zabiła należącą do niego postać. Została za to aresztowana, grozi jej do pięciu lat więzienia - poinformowała w czwartek japońska policja.
W wirtualnym świecie gry "Maple Story" postać należąca do 43- letniej nauczycielki gry na pianinie poślubiła bohatera 33- letniego pracownika biurowego. Kiedy ten postanowił się z nią rozwieść, rozgoryczona zalogowała się na jego konto i zabiła jego bohatera. Mężczyzna zawiadomił policję.

- To był nagły rozwód, bez słowa ostrzeżenia. Głęboko mnie to zirytowało - tłumaczyła się ze swojej zbrodni. Wirtualna mężobójczyni nie planowała odwetu w rzeczywistym świecie.

Kobieta jest podejrzana o włamanie do komputera i manipulację danymi elektronicznymi. Nie postawiono jej na razie formalnych zarzutów, jednak jeśli zostanie uznana za winną, grozi jej do pięciu lat więzienia lub grzywna do 5 tys. dolarów.

W ostatnich latach coraz częściej wirtualne życie ma konsekwencje w świecie rzeczywistym. W sierpniu w USA pewnej kobiecie zarzucono, że planowała uprowadzenie przyjaciela poznanego w grze społecznościowej "Second Life". Z kolei w Tokio 16-latek został oskarżony o kradzież hasła innego gracza, by wyłudzić wirtualną walutę wartą 360 tys. dolarów.

Źródło: Policyjni.pl"

Myślę, że komentarz jest zbędny.

5 komentarzy:

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
naumatyk pisze...

nie, jakis film z Chuckiem.

Unknown pisze...

nie oglądałeś Kung Fu Pandy?!

naumatyk pisze...

a to z Czakiem było?

urundziak pisze...

kurde, trafne przemyślenia, tam wyżej... napisane 500 lat temu, ale nadal aktualne.